środa, 24 grudnia 2014

Rozdział 6

- Co jest ? - zapytałam- Czy to nie ci goście którzy cię gonili - wskazał na grupkę mężczyzn którzy szli w naszą stronę ale chyba jeszcze mnie nie zauważyli. Przyjrzałam się dokładnie im i znieruchomiałam.- Tak to oni.- Odpowiedziałam mu.Znaleźli mnie.


Poczułam rękę Justina, która łapie moją. Pociągnął mnie w stronę samochodu.

- Szybko musimy się z tond zwijać.

Biegliśmy w stronę samochodu. Odwróciłam się do tyłu i zobaczyłam, że jeden z nich mnie zauważył i biegł w naszą stronę a jego koledzy do samochodu. Szybko wsiedliśmy do samochodu. Justin wrzucił moją walizkę na tylne siedzenia i z piskiem opon wyjechał. Zobaczyłam przez szybę jak facet który nas gonił kopie z złością. Odetchnęłam z ulgą i wygodniej rozsiadłam się  w siedzeniu. Popatrzyłam na Justina ale on nie wyglądał na zrelaksowanego tylko nerwowo zerkał na wsteczne lusterko a licznik prędkości cały czas się podnosił. Zerknęłam na lusterko boczne i zauważyłam za nami ciemny samochód. A w środku tamtych facetów..



Justin



Kurwa kurwa kurwa. Tylko tyle mogłem powiedzieć odkąd wbiegliśmy do samochodu. 
Cały czas zerkałem na lusterko żeby zobaczyć gdzie oni są. Na moje nieszczęście mieli szybsze auto ode mnie i z każdą sekundą byli coraz bliżej nas. Musiałem coś wymyślić żeby ich zgubić. Nie pozwolę im skrzywdzić Jess. Pomimo że znam ją mniej więcej dwie godziny stała się w pewnym rodzaju dla mnie ważna.

Wjechałem w wąski zakręt do lasu. Wyjąłem z kieszeni broń.

- Co ty robisz - usłyszałem przerażony głos obok mnie.

Zerknąłem na Jessice i wyciągnąłem broń w jej kierunku. Popatrzyła się na mnie ze strachem w oczach.

- Nie bój się. Po prostu weź broń ode mnie i powiem ci dalej co masz z nią zrobić.

Niepewnie wzięła ją ode mnie drżącą ręką.

- Teraz załaduj ją.

Wahając się wykonała moje polecenie. 

- Wystaw ją przez okno i spróbuj strzelić im w oponę.

- Justin nie dam rady. Nigdy nie strzelałam 

- Dasz radę .- położyłem jej dłoń na kolanie dla dodania otuchy.- wierzę w ciebie 

Gdy to usłyszała uśmiechnęła lekko się do mnie po czym otworzyła okno. Wychyliła się lekko z niego i wycelowała a po chwili strzeliła. 

Zobaczyłam w lusterku wstecznym jak kula trafiła w oponę. Uśmiechnąłem się do niej.

- A widzisz udało ci się.

- Tak, ale nie chcę jej już dotykać - powiedziała to i podała mi broń

- Jesteś pewna ? Niewielu ludziom udaje się strzelić w cel za pierwszym razem. Jesteś w tym dobra - popatrzyłem się na nią z dumą  i puściłem oczko.

- Jestem pewna. - odpowiedziała mi zdecydowanie. 

Położyła mi na kolana pistolet i oparła się głowę o szybę.

Po dwudziestu minutach zatrzymałem samochód przed domem. Zerknąłem i zobaczyłem że dziewczyna zasnęła.Wyszedłem z samochodu i podszedłem do drzwi pasażera. Otworzyłem je po czym delikatnie  wziąłem dziewczynę  na ręce.

Wszedłem do domu i od razu z salonu podbiegli do nas chłopaki.

- I jak wam poszło ?  - zapytał się James

- Co jej jest ? - zaniepokoił się Ryan

- Możecie być cicho - warknąłem na nich-  Wytłumaczę wam później.

Przeszedłem obok ich i wszedłem po schodach do mojego pokoju. Położyłem Jess na łózko oraz przykryłem kołdrą. Patrzyłem na nią przez chwilę. Jest naprawdę bardzo piękna. Zarówno na zewnątrz jak i w środku.

- Co ty pierdolisz Bieber - powiedziałem sam do siebie i wyszedłem z pokoju.

Zszedłem na dół do salonu. Chłopaki siedzieli przed telewizorem ale jak mnie zobaczyli popatrzyli się na mnie wyczekująco.

- Nic jej nie jest ? - Zapytał się Ryan

- Nie tylko zasnęła.

- To dobrze. Nie mieliście żadnych trudności ? - zapytał się James

Opowiedziałem im wszystko i zaczęliśmy obmyślać plan.

****************************************************

Rozdział miał być w piątek ale z okazji świąt napisałam go wczoraj i oto jest :D.

Z okazji świąt chciałabym życzyć wam wszystkiego najlepszego, spełnienia marzeń, dobrych ocen w szkole, fajnego chłopaka/dziewczyny  oraz wszystkiego co byście zapragnęli.

Do następnego !!!

piątek, 19 grudnia 2014

Rozdział 5


- Co ty tutaj robisz - przerwał Ash jeden z sześciu mężczyzn którzy mnie zauważyli i teraz biegli w 
moją stronę.

No to wpadłam.

Spojrzałam ostatni raz na Ashley i  pobiegłam do ogrodzenia. Wspięłam się po nim i przeskoczyłam na drugą stronę. Zerknęłam do tyłu i zobaczyłam sześciu osiłków którzy już mieli przeskakiwać drut  do mnie. Sprintem pobiegłam do lasu. Biegłam przez niego najszybciej jak potrafiłam. Za sobą słyszałam głośne kroki i krzyczących za mną facetów. Krzyczeli żebym się zatrzymała ale ja nie jestem taka głupia. Wybiegłam z lasu i pognałam w stronę jakiś bloków. Kroki za mną były coraz głośniejsze. Znalazłam w sobie jeszcze trochę siły i przyspieszyłam jeszcze bardziej.Wbiegłam w wąską uliczkę. W oddali zauważyłam trzech chłopaków którzy szli tak że zastawiali cały chodnik.

- Z drogi ! - krzyknęłam kiedy byłam blisko nich.

Oni chyba mnie nie usłyszeli więc rozepchałam ich i mogłam biec dalej.

- Ej ! - usłyszałam za sobą.

Przewróciłam oczami i biegłam dalej. Spojrzałam do tyłu i zauważyłam że mężczyźni, którzy mnie gonili są trochę dalej. Skręciłam na zakręcie w lewo i  wypadłam na ulicę. Skręciłam jeszcze raz w lewo, tak żeby okrążyć budynek i potknęłam się. Zauważyłam że obok mnie była drabina.  Szybko podniosłam się i wspinałam na górę modląc się żaby tamci mężczyźni mnie nie  zauważyli.
Wspięłam się na górę, zeskoczyłam na dach i  ukryłam się. Zerknęłam na dół i zobaczyłam ich tam.  Rozglądali się i pobiegli wzdłuż drogi która prowadziła na lewo. Odczekałam chwilę po czym postanowiłam zejść. Nie chciałam ryzykować i schodzić drabiną,więc podeszłam do drugiej strony budynku.
Stanęłam przy krawędzi i popatrzyłam w dół. Na dole byli ci sami chłopcy których rozepchałam kiedy biegłam. Teraz  rozmawiali ze sobą śmiejąc się. Poniżej zauważyłam rynnę. Już wiem jak stąd zejść. Uśmiechnęłam się sama do siebie i przełożyłam jedną nogę na parapet, potem drugą. Stanęłam i usłyszałam w dole głos jednego z chłopaków

- Co ty robisz ?! Zabijesz się !

Mam nadzieję że nie usłyszeli go tamci mężczyźni.

- Złaź  stamtąd - nadal krzyczał ten sam chłopak.

Nie słuchając go dłużej skoczyłam na rynnę. Szybko i mocno się jej chwyciłam i zesunęłam na dół. Kiedy dotknęłam ziemi odetchnęłam z ulgą że mi się udało. Chciałam już biegnąć do swojego hotelu i planować jak odbić Ashley,  kiedy poczułam rękę na moim ramieniu. Szybko się odwróciłam i zobaczyłam tych trzech chłopaków. Wszyscy byli umięśnieni i wysocy. Jeden z nich miał brązowe włosy, a tamci dwaj blond.  Jeden  miał oczy koloru szaro-niebieskiego, drugi brązowe przypominające mleczną czekoladę a trzeci ciemne brązowe.

- Wiesz,że mogłaś się zabić - powiedział blondyn o mlecznych oczach.

- Teraz to mnie nie za bardzo obchodzi jak nie zauważyłeś mam inne problemy - odpowiedziałam mu i miałam zamiar odwrócić się ale powstrzymywał mnie ręką.

- Nie obchodzi cię twoje życie ? - zapytał się brunetów

- Gdybyś wiedział przez co teraz przechodzę zrozumiał byś mnie.

- Dobra ale przed kim uciekałaś?
-
 Nie twoja sprawa.

- Chcę ci pomóc. - powiedział to z szczerością w głosie ale żeby się upewnić spojrzałam mu jeszcze w oczy a biła z nich taka intensywność że mu uwierzyłam.

- Ci mężczyźni porwali moją kuzynkę i chcą zrobić z niej dziwkę. Więc wybaczcie mi ponieważ muszę iść. - powiedziawszy to odwróciłam się.

Przeszłam kilka kroków i usłyszałam jak ktoś biegnie za mną. Załapał mnie znowu za ramię i odwrócił do siebie. Spojrzałam na niego i okazało się że to ten blondyn który zaczął mnie pomału już denerwować.

- Chcesz uwolnić ją w pojedynkę ? - powiedział niedowierzająco.

- Tak. Nie bój  się poradzę sobie. - powiedziałam mu ale po wyrazie jego twarzy zobaczyłam że mi nie bardzo uwierzył.

- Pomogę ci.- powiedział pewnym głosem.

- Nie ma mowy. - powiedziałam i próbowałam się mu wyrwać ale nie dałam rady ponieważ był za silny.

- Masz rację. Nie pomogę ci. Pomożemy ci - wskazał na siebie i chłopaków którzy chętnie kiwnęli głową.

- No pewnie - powiedział jeden z nich.

- Nie - powiedziałam tylko i założyłam ręce na piersi.

- Zobaczymy - powiedział  blondyn z chytrym uśmieszkiem .

Przerzucił mnie przez plecy i zaczął iść. Krzyczałam, wyrywałam się i próbowałam go kopnąć ale on się tym nie przejął i szedł dalej. Po kilku minutach zdałam sobie sprawę, że nic nie wskóram i zaprzestałam swoich czynności. Szli długo nie odzywając się do siebie. Nagle stanęli. Odwróciłam głowę i zobaczyłam że przed nimi stał duży dom. Jeden z chłopaków wyjął klucze z kieszeni i otworzył bramkę a potem poszedł przez podwórko i  otworzył główne drzwi.
Weszli do środka, zamknęli drzwi a chłopak który mnie niósł posadził na  kanapie w salonie. Usiadł koło mnię a ja ocunełam się trochę od niego. Jego koledzy usiedli naprzeciwko nas w fotelach.

- Więc po co mnie tutaj przyniosłeś - zaczęłam.

- Jak już wspomniałem wcześniej chcę ci pomóc - uśmiechnął się blondyn.

- Nawet was nie znam. - popatrzyłam na niego i jego przyjaciół

- Ja jestem Justin. Ten po lewej to James  a po prawej Ryan - wskazał na chłopaków.

- No to już nas znasz.- powiedział James.

Przewróciłam oczami na jego słowa.

- Dobra trzeba wymyślić plan jak odbić twoją kuzynkę.- powiedział Justin.

- Mówiłam już że nie chcę waszej pomocy.

- A my mówiliśmy ci że i tak ci pomożemy - powiedział Ryan

- Znacie się chociaż na tym ? -zapytałam z rezygnacją w głosie.

- Tak kiedyś byliśmy w takim jednym gangu. Ominę szczegóły ale szef jego jest moim przyjacielem i nam pomoże. Jutro do niego zadzwonię i wszystko omówimy. - wytłumaczył mi Justin.

- A czemu nie zadzwonisz do niego teraz ?

- Ponieważ ma teraz jakąś akcję.

- Dobra. To ja teraz jeśli pozwolicie wrócę do hotelu.

- Nie ma mowy - powiedział Ryan.

- A niby czemu?

- Ponieważ tamci goście mogą cię szukać a tutaj będziesz bezpieczna. Mogę ci to obiecać - powiedział Justin.

- Ale mam tam swoje rzeczy.

- Ok to pojadę z tobą po nie - powiedziawszy to Justin pobiegł na górę i nie dał mi możliwości na sprzeciwienie się mu.

Wrócił po chwili z pistoletem wystającym  z kieszeni. Gdy go zobaczyłam wytrzeszczyłam oczy. On zauważył to i pozwiedzał :

- To na wszelki wypadek.

- Ok

- Idziemy ?

Pokiwałam głową i poszłam za nim do wyjścia a potem do samochodu. Był spory i miał przyciemniane szyby.

Jechaliśmy w ciszy. Zastanawiałam się dlaczego chce mi pomóc ? Perzcież nikt normalny nie pakował się w takie bagno. A może się mylę ?.

Samochód staną przed moim hotelem. Wysiedliśmy z niego i poszliśmy do drzwi. Przeszliśmy przez nie. Przywitałam się z recepcjonistką i poszliśmy do windy . Nacisnęłam guzik na właściwe piętro i czekałam aż winda się zatrzyma. Kiedy się zatrzymała wyszliśmy z niej i znalazłam numer mojego pokoju. Przekręciłam klucz i weszłam do niego a Justin za mną. Wzięłam do ręki nierozpakowaną torbę wkładając do niej tylko kosmetyczkę i byłam gotowa.

- Już ? - zapytał się Justin chwytając moją walizkę.

Pokiwałam głową na tak i wyszłam z pokoju. Oddałam klucz recepcjonistce i ruszyliśmy do samochodu. Justin nagle się zatrzymał a ja prawie na niego wpadłam.

- Co jest ? - zapytałam

- Czy to nie ci goście którzy cię gonili - wskazał na grupkę mężczyzn którzy szli w naszą stronę ale chyba jeszcze mnie nie zauważyli. Przyjrzałam się dokładnie im i znieruchomiałam.

- Tak to oni.- Odpowiedziałam mu.

Znaleźli mnie.




****
I oto kolejny rozdział, Mam nadzieję że wam się podoba i wielką prośbie żeby każdy kto przeczyta ten rozdział skomentował go. To wiele dla mnie znaczy.

piątek, 12 grudnia 2014

Rozdział 4


Było nie wygodne ale nie narzekam ponieważ nie przyjechałam tutaj odpoczywać tylko  znaleźć Ash. Zamknęłam oczy i po chwili zasnęłam.


Obudził mnie dzwonek telefonu. Przetarłam oczy a potem  wzięłam go do ręki. Zobaczyłam kto dzwoni i od razu oprzytomniałam.

- Boże Ash co się dziej u ciebie ?

- Jessica proszę cię pośpiesz się - powiedziała błagalnym głosem.

- Ale co się stało ?

- Dowiedziałam się że oni tutaj porywają tylko dziewczyny, a potem przymuszają je do prostytucji. Proszę Jess wyciągnij mnie stąd - pod koniec wypowiedzianych przez nią słów głos jej się załamał.

- Ashley  nie płacz. Jestem już w Kanadzie może pamiętasz gdzie ten dom jest ? - zapytałam.

- Nie za bardzo mówiłam ci, że nie pamiętam ale usłyszałam jak jakiś mężczyzna zamawia pizzę na Weststreed* 56. Nie wiem czy to dobry adres.

- Mam nadzieję że tak, a jak nie to coś wymyślę.
-
 Jess muszę kończyć, chyba coś słyszę. Pa

Nie zdążyłam jej odpowiedzieć bo się rozłączyła. Popatrzyłam na zegarek w komórce i zobaczyłam, że jest już po 10. Wstałam z łóżka i poszłam do łazienki. Wzięłam poranny prysznic po czym się dokładnie wytarłam i owinęłam ręcznikiem. Podeszłam do lustra i zrobiłam lekki makijaż i wysuszyłam włosy.  Wyszłam z łazienki i podeszłam do torby. Wyciągnęłam czarne leginsy i podkoszulek też czarny. Przebrałam się i wzięłam do kieszeni pieniądze i komórkę . Zeszłam na dół do restauracji, która mieściła się w hotelu i zamówiłam jajecznicę. Zjadłam ją i wróciłam do pokoju.

Usiadłam przed  komputerem, który jest tutaj i wyszukałam ulicę podsłuchaną przez Ash. Dom był jakieś 30 min od hotelu więc wstałam i wyszłam z pokoju. Zamknęłam drzwi i wyszłam z hotelu. Złapałam taksówkę i kazałam taksówkarzowi zawieźć mnie do lasu, ale nie za blisko miejsca gdzie jechałam.

Kiedy dojechaliśmy zapłaciłam i wysiadłam z taksówki. Spojrzałam na telefon i weszłam w las. Przedzierałam się przez gałęzie, pokrzywy i zarośla. Po chwili zobaczyłam ogrodzenie takie jak jest w wiezieniu. Z drutem kolczastym na końcu a dalej duży dom . Rozejrzałam się naokoło ale nie było innego miejsca gdzie mogłabym wejść niezauważona. Podeszłam do ogrodzenia i zaczęłam się wspinać. Na szczęście zawsze byłam dobra ze wspinaczki. Kiedy byłam na górze próbowałam ominąć kolce. Ostrożnie przełożyłam jedną nogę na drugą stronę. Jak już tam była spróbowałam zrobić to samo z drugą ale na moje nieszczęście noga na której stałam ześlizgnęłam się i spadłam z głośnym trzaskiem pękających gałęzi na których wylądowałam. Usłyszałam głosy ale nie mogłam po prostu uciec. Nie po to tutaj przyszłam. Zaczęłam się rozglądać po oknach próbując znaleźć okno Ash. Słyszałam coraz głośniejsze głosy. Wyjęłam komórkę i zadzwoniłam na numer Ashley.

Pierwszy sygnał... Drugi sygnał ....

- Kath czemu do mnie dzwonisz - powiedziała szeptem Ash.

- Popatrz przez okno.- odpowiedziałam zaniepokojona głosami. Mogłam już na oko powiedzieć że należały do sześciu mężczyzn.

-Dobra.

Patrzyłam na budynek i zauważyłam moją kuzynkę w drugim od góry oknie. Miała potargane włosy i chyba spuchniętą twarz ale nie jestem pewna.

- Boże Jessica jak...

- Co ty tutaj robisz - przerwał Ash jeden z sześciu mężczyzn którzy mnie zauważyli i teraz biegli w moją stronę.

No to wpadłam.

*.*.*.*.*.*.*.*.*.*.*.*.*.*.*.*.*.*.*.*.*.*.*.*.*.*.*.*.*.*.*.*.*.*.*.*.*.*.*.*.*.*.*.*.*.*.*.*.*.*.*.*.*.*.

* Nazwa ulicy wymyślone przeze mnie :D

Rozdział niestety krótki ale chciałam skończyć w tym momencie ;D

Mam prośbę żeby każda osoba która przeczytała ten rozdział napisała komentarz bo chcę zorientować się czy ktoś to czyta.

czwartek, 4 grudnia 2014

Rozdział 3


- No dobra. A ty co masz zamiar zrobić ?
- Pojadę poszukać Ashley do Kanady.

Po rozmowie z Sabiną usiadłam na łózko i wzięłam laptopa. Włączyłam go i weszłam na stronę lotniska. Zarezerwowałam sobie bilet na 14: 10 . Sabina z Rebeką mają na 14 więc rodzice powinni się nie zorientować. Wyłączyłam laptopa wstałam i zaczęłam się pakować.
Po godzinie miałam już wszystko spakowanie. I poszłam do łazienki umyć się i przebrać. Kiedy skończyłam weszłam do pokoju i położyłam się spać.

- Jessica obudź się - poczułam jak ktoś mnie szturcha i mówi.

Otworzyłam oczy i zobaczyłam nad sobą moją mamę.

- W końcu. Jess jest już 12,30 musisz wstać bo się spóźnisz.

- Co ?? Aż tak długo spałam ?.

Mama uśmiechnęła się do mnie i wyszła z pokoju. Podniosłam się z łózka. Wzięłam rzeczy przygotowane wczoraj na dzisiaj i przebrałam się. Wyszłam do łazienki. Rozczesałam swoje włosy i związałam w koński ogon. Zeszłam na dół do kuchni i tam już czekał na mnie talerz z kanapkami i herbata . Zjadłam szybko i włożyłam naczynia do zmywarki. Popatrzyłam na zegarek i zobaczyłam że już 14. Pobiegłam do pokoju i wzięłam walizkę oraz torebkę i zniosłam na dół.

- Mamo! Tato! Musimy już jechać- krzyknęłam bo nie wiedziałam gdzie są.

- Już idziemy! - odkrzyknęła mama.

Czekałam na nich dwie minuty. Kiedy zeszli tata wziął moją walizkę i ruszyliśmy do samochodu, który stał przed domem. Wsiedliśmy do niego i pojechaliśmy na lotnisko. W samochodzie rodzice zaczęli swoją mowę w stylu uważaj na siebie, nie odchodź nigdzie z nieznajomymi itp. Dziękowałam w duchu że dojechaliśmy już na lotnisko. Tata krążył po całym parkingu ale nie mógł znaleźć miejsca więc pożegnałam się z nimi, wysiadłam i udałam się na lotnisko. Rozglądałam się dookoła aż zauważyłam Sabine z Rebeką. Poszłam w ich kierunku.

- Hej dziewczyny.

- Cześć Jess - powiedziały jednocześnie

- Dzięki że się zgodziłyście pojechać do Grecji

- Nie ma sprawy. Rozumiem cię czemu to robisz. Jess tylko uważaj na siebie proszę cię. - powiedziała zatroskana Sabina.

- Ok. Postaram się - uśmiechnęłam się do nich.

Kiedy Rebeka chciała coś powiedzieć to usłyszałam że zarówno dziewczyny jak i ja mamy odprawę więc pożegnałyśmy się. Poszłam do bramek. Przeszłam przez całą oprawę bez kłopotów i weszłam do samolotu. Zajęłam swoje miejsce przy oknie. Wyjęłam z torebki słuchawki i komórkę i włączyłam cicho. Po dziesięciu minutach muzykę zakłóciła stewardesa oznajmująca że muszę zapiąć pas bo startujemy. Zawsze bałam się latać samolotem, bo wyobrażałam sobie że możemy w pewnym momencie spaść. Nie chciałam o tym myśleć, więc pogłośniłam muzykę i zasnęłam

Poczułam jak ktoś szturcha mnie w ramię wyjęłam słuchawki i okazało się że to jest znowu stewardesa informująca że za chwilę lądujemy. Przetarłam swoje zaspane oczy i przygotowałam się do lądowania.Po wylądowaniu i odprawie wyszłam z lotniska i zatrzymałam taksówkę.

- Dzień dobry - powiedziałam do taksówkarza który wydawał mi się miłym człowiekiem.

- Dzień dobry. Gdzie panią zawieźć ? - zapytał się uśmiechając do mnie

- Poproszę do jakiegoś hotelu.

- Dobrze.

Ciekawe gdzie jest teraz Ashley. Mam nadzieję że jest u niej wszystko ok. Nie wybaczyła bym sobie jak by jej się coś stało kiedy ja jestem blisko jej. Jutro postaram się ją poszukać. Z tego co wiem to tylko  że jest w jakimś domu w lesie. Będzie trudno ją znaleźć ale dam radę. Muszę dać...

Kierowca zatrzymał się przed hotelem. Zapłaciłam mu i podziękowałam. Wyszłam z taksówki, wzięłam moje rzeczy i ruszyłam do hotelu. Weszłam do niego i wynajęłam sobie jednoosobowy pokój. Dostałam kluczyk do niego i weszłam do windy.Po krótkim czasie wyszłam z windy i otworzyłam mój  tymczasowy pokój. Położyłam  walizkę przy łózko wyjęłam piżamę i poszłam do łazienki umyć się. Łazienka była bardzo mała. Ledwo mieścił się tam prysznic, umywalka i kibel. Rozebrałam się i wskoczyłam pod prysznic. Namydliłam całe moje ciało  truskawkowym żelem pod prysznic. Po spłukaniu ciała wzięłam trochę szamponu o zapachu waniliowym i umyłam starannie  włosy. Po umyciu się wyszłam i owinęłam całe ciało ręcznikiem. podeszłam do lustra które znajduje się nad umywalką i zaczęłam rozczesywać włosy . Gdy skończyłam  zaplątałam je w warkocza i wytarłam dokładnie  ciało, po czym przebrałam się w piżamę. Wyszłam z łazienki i zgasiłam światło. Podeszłam do  małego łóżka i się na nim położyłam. Było nie wygodne ale nie narzekam ponieważ nie przyjechałam tutaj odpoczywać tylko  znaleźć Ash. Zamknęłam oczy i po chwili zasnęłam.

*******************************
Rozdział miał być jutro lub w sobotę ale z okazji że skończyłam dzisiaj próbne egzaminy ( nie licząc 11 grudnia kiedy piszę angielski.) dodaje dzisiaj.
Moim zdaniem rozdział nudny za co przepraszam