piątek, 12 grudnia 2014

Rozdział 4


Było nie wygodne ale nie narzekam ponieważ nie przyjechałam tutaj odpoczywać tylko  znaleźć Ash. Zamknęłam oczy i po chwili zasnęłam.


Obudził mnie dzwonek telefonu. Przetarłam oczy a potem  wzięłam go do ręki. Zobaczyłam kto dzwoni i od razu oprzytomniałam.

- Boże Ash co się dziej u ciebie ?

- Jessica proszę cię pośpiesz się - powiedziała błagalnym głosem.

- Ale co się stało ?

- Dowiedziałam się że oni tutaj porywają tylko dziewczyny, a potem przymuszają je do prostytucji. Proszę Jess wyciągnij mnie stąd - pod koniec wypowiedzianych przez nią słów głos jej się załamał.

- Ashley  nie płacz. Jestem już w Kanadzie może pamiętasz gdzie ten dom jest ? - zapytałam.

- Nie za bardzo mówiłam ci, że nie pamiętam ale usłyszałam jak jakiś mężczyzna zamawia pizzę na Weststreed* 56. Nie wiem czy to dobry adres.

- Mam nadzieję że tak, a jak nie to coś wymyślę.
-
 Jess muszę kończyć, chyba coś słyszę. Pa

Nie zdążyłam jej odpowiedzieć bo się rozłączyła. Popatrzyłam na zegarek w komórce i zobaczyłam, że jest już po 10. Wstałam z łóżka i poszłam do łazienki. Wzięłam poranny prysznic po czym się dokładnie wytarłam i owinęłam ręcznikiem. Podeszłam do lustra i zrobiłam lekki makijaż i wysuszyłam włosy.  Wyszłam z łazienki i podeszłam do torby. Wyciągnęłam czarne leginsy i podkoszulek też czarny. Przebrałam się i wzięłam do kieszeni pieniądze i komórkę . Zeszłam na dół do restauracji, która mieściła się w hotelu i zamówiłam jajecznicę. Zjadłam ją i wróciłam do pokoju.

Usiadłam przed  komputerem, który jest tutaj i wyszukałam ulicę podsłuchaną przez Ash. Dom był jakieś 30 min od hotelu więc wstałam i wyszłam z pokoju. Zamknęłam drzwi i wyszłam z hotelu. Złapałam taksówkę i kazałam taksówkarzowi zawieźć mnie do lasu, ale nie za blisko miejsca gdzie jechałam.

Kiedy dojechaliśmy zapłaciłam i wysiadłam z taksówki. Spojrzałam na telefon i weszłam w las. Przedzierałam się przez gałęzie, pokrzywy i zarośla. Po chwili zobaczyłam ogrodzenie takie jak jest w wiezieniu. Z drutem kolczastym na końcu a dalej duży dom . Rozejrzałam się naokoło ale nie było innego miejsca gdzie mogłabym wejść niezauważona. Podeszłam do ogrodzenia i zaczęłam się wspinać. Na szczęście zawsze byłam dobra ze wspinaczki. Kiedy byłam na górze próbowałam ominąć kolce. Ostrożnie przełożyłam jedną nogę na drugą stronę. Jak już tam była spróbowałam zrobić to samo z drugą ale na moje nieszczęście noga na której stałam ześlizgnęłam się i spadłam z głośnym trzaskiem pękających gałęzi na których wylądowałam. Usłyszałam głosy ale nie mogłam po prostu uciec. Nie po to tutaj przyszłam. Zaczęłam się rozglądać po oknach próbując znaleźć okno Ash. Słyszałam coraz głośniejsze głosy. Wyjęłam komórkę i zadzwoniłam na numer Ashley.

Pierwszy sygnał... Drugi sygnał ....

- Kath czemu do mnie dzwonisz - powiedziała szeptem Ash.

- Popatrz przez okno.- odpowiedziałam zaniepokojona głosami. Mogłam już na oko powiedzieć że należały do sześciu mężczyzn.

-Dobra.

Patrzyłam na budynek i zauważyłam moją kuzynkę w drugim od góry oknie. Miała potargane włosy i chyba spuchniętą twarz ale nie jestem pewna.

- Boże Jessica jak...

- Co ty tutaj robisz - przerwał Ash jeden z sześciu mężczyzn którzy mnie zauważyli i teraz biegli w moją stronę.

No to wpadłam.

*.*.*.*.*.*.*.*.*.*.*.*.*.*.*.*.*.*.*.*.*.*.*.*.*.*.*.*.*.*.*.*.*.*.*.*.*.*.*.*.*.*.*.*.*.*.*.*.*.*.*.*.*.*.

* Nazwa ulicy wymyślone przeze mnie :D

Rozdział niestety krótki ale chciałam skończyć w tym momencie ;D

Mam prośbę żeby każda osoba która przeczytała ten rozdział napisała komentarz bo chcę zorientować się czy ktoś to czyta.

3 komentarze: