środa, 4 marca 2015

Rozdział 16

- Co ? -zapytałam się. Nie mogłam uwierzyć, że coś takiego przyszło mu do głowy.

- Dobrze usłyszałaś słoneczko.- nachylił się i wyszeptał mi w ucho, po czym wyprostował się i popchną mnie do jednego z facetów. - Zaprowadź ją do piwnicy. Tam gdzie jest jej kuzynka, niech się z nią pożegna.

Chłopak wyglądał na około dziewiętnaście lat. Złapał mnie za ramie i wyciągnął z pomieszczenia. Zeszłam przed nim po schodach do piwnicy. Nie miałam już sił na uciekanie. Szliśmy korytarzem, mijaliśmy różne drzwi. Chłopak wzmocnił swój uścisk na moim ramieniu, abym się zatrzymała, po czym stanął przed drzwiami i je otworzył, a następnie wepchnął mnie tam.  Upadłam na kolana i usłyszałam jak zatrzaskują się za mną drzwi.

- Jessica - wychrypiał cicho znajomy głos

Podniosłam głowę i zobaczyłam w koncie skuloną Ashley. Natychmiast się podniosłam i podbiegłam do niej, po czym mocno  ją przytuliłam.

- Przepraszam, to moja wina, że tu jesteś - załkała w moje ramię.

- Cii Ashley nawet jak bym wiedziała, że tak to się skończy, to i tak bym tu przyszła, - odsunęłam się od nie i popatrzyłam w jej oczy - Pamiętasz ?" Nigdy cię nie zostawię".

Uśmiechnęła się i mnie przytuliła.

Kiedy miałyśmy po dziesięć lat i bawiłyśmy się na placu zabaw jakiś chłopak podszedł do mnie i kopnął specjalnie piasek tak, że wpadł mi do oczu,  na co  się rozsypałam. Ashley była koło mnie i gdy to zobaczyła podeszła do chłopaka z wiaderkiem w którym miała piasek i całe na niego wysypała. Chłopak się rozpłakał i pobiegł do mamy, a ona podeszła do mnie i mnie przytuliła. Zapytałam się jej czemu to zrobiła, na co ona odpowiedziała, że nie pozwoli mi płakać przez jakiegoś chłopaka. Uśmiechnęłam się i wtedy podpowiedziała, że nigdy mnie nie zostawi i będzie obok, na co ja powiedziałam jej to samo.

Ashley odsunęła się ode mnie.

- Co oni chcą ci zrobić ? - zapytał się smutno.

- Nie ważnie, nie martw się o to.

- Jessica zawsze mówiłyśmy sobie prawdę. - popatrzyła mi się w oczy.

- Chcą mnie powiesić - wymamrotałam mając nadzieję, że tego nie usłyszała, ale niestety pomyliłam się. Dziewczyna zerwała się na równe nogi.

- Co ?! Oni nie mogą ci tego zrobić ! - powiedziała i zaczęła chodzić w kółko.- Ja bez ciebie nie dam rady ! Ty nie możesz umrzeć ! Tylko nie ty - wybuchła płaczem, po czym upadła na kolana.

Podeszłam do niej i chwyciłam za ramiona żeby na mnie popatrzyła. Po chwili podniosła głowę i mogłam zobaczyć w jej oczach ogromny smutek. Serce mi się ścisnęło na ten widok.

- Ash posłuchaj mnie uważnie. Kiedy jutro będą mnie wieszać musisz z tond uciec. Będą skupieni na mnie, a,ciebie nie zaważą. Uciekaj i nie próbuj mnie ratować, bo będzie już za późno, a nawet jak nie to i tak ratuj siebie. Obiecaj mi to - powiedziałam patrząc jej w oczy.

- Nie mogę Jessica . - powiedziała odwracając wzrok. Ścisnęłam ją lekko za ramię, żeby popatrzyła mi się w oczy.

-Błagam Ash musisz to zrobić. Obiecaj proszę. - popatrzyłam się na nią błagalnym wzrokiem.

- Dobra  - powiedziała niechętnie. Uśmiechnęłam się lekko. Musiałam sprawić, żeby kuzynka była bezpieczna.

- Dobrze. To tak, wydostań się jakoś z tond na pewno dasz sobie radę. Wybiegnij na szosę i wsiądź do autobusu 123. Wysiądź na piątym przystanku i idź prosto. Kiedy zobaczysz znak stopu skręć w lewo i idź dróżką . Dojdziesz do dużego ładnego domu. Zapukaj do niego. Będą tam trzech chłopaków w moim wieku. Powiedz, że jesteś moją kuzynkom i opowiedz co się stało. Na pewno cię przyjmą. Wierzę że ci się to uda.

- Kim są ci chłopcy ? - zapytała

- Kiedy przyjechałam tutaj i po raz pierwszy do ciebie przyszłam.  Te dupki mnie gonili. Oni zagrodzili mi przejście więc ich popchnęłam, a   potem widzieli jak jechałam po rynnie z dachu. Po tym incydencie chcieli mi pomóc. A w szczególności Justin - powiedziałam i zebrały mi się łzy w oczach na wspomnienie Justina. Obiecałam mu, że poczekam. Mam nadzieję ,że mnie zrozumie i pomoże Ashley wrócić do domu.

- Czy mi się wydaję, że pomiędzy tobą, a Justinem jest coś na rzeczy? - zapytała.

- Nie, nie wydaje ci się. Na początku bardzo mnie wkurzała, ale potem widziałam, że naprawdę chce mi pomóc. Nie zauważyłam nawet kiedy się w nim zakochałam. Wiem, że to pewnie dziwnie brzmi, bo jestem tutaj tylko miesiąc, ale gdy przypomnę sobie jego. Jego twarz, usta, oczy. Przechodzi przeze mnie  przyjemny dreszcz, a serce bije szybciej.

- Naprawdę go kochasz. - powiedziała uśmiechając się.

- Tak. Na to wygląda- uśmiechnęłam się do niej.- Mogę mieć do ciebie prośbę ?

- No pewnie.

- Przeproś Justina ode mnie. Powiedz mu, że go kocham i mam nadzieję, że jak mnie nie będzie znajdzie sobie jakąś dziewczynie, zakocha  i ożeni się. Powiedz mu jeszcze, że zawszę będę nad nim czuwać.- powiedziawszy to łza spłynęła mi po policzku.

- Jessica nie płacz. - powiedziałam do mnie i mocno mnie przytuliła. Tyle razy ile teraz się przytulałyśmy nie robiłyśmy tego nigdy. - Powiem mu to wszystko.

- Dziękuję.- uśmiechnęłam się lekko, po czym odsunęłam się od niej i wytarłam oczy.- Choć musimy się wyspać. Jutro będziesz miała ciężko dzień.

Wstałam i rozejrzałam się po pomieszczeniu. Zauważyłam w rogu jakieś koce, więc podeszłam do niego. Wzięłam je i rozłożyłam jeden na ziemi . Pokazałam gestem Ashley, żeby podeszła i położyła się. Gdy to uczyniła położyłam się obok niej i przykryłam nas kocem. Ashley odwróciła się w moją stronę i mnie przytuliła. W takiej pozycji zasnęłyśmy.

- Wstawajcie !

Obudził mnie krzyk mężczyzny. otworzyłam nie chętnie oczy, po czym usiadłam. Plecy strasznie mnie bolały po nocy na podłodze. Podniosłam wzrok na mężczyznę stojącego przy drzwiach.

- Dziś twój wielki dzień - posłał mi kpiący uśmiech. - pożegnałaś się już z kuzyneczką ?

- Nie. - odpowiedziałam stanowczym głosem. Chciałam mu pokazać, że się go nie boję, chociaż wewnątrz trząsłem się jak galaretka.

- To trudno wstawaj. Nie mam całego dnia. Chce to szybko zakończyć.

Odwróciłam się w stronę Ashley i mocno przytuliłam.

- Pamiętaj o naszej umowie - wyszeptałam jej do ucha, a następnie powiedziałam już pewniejszym głosem - Trzymaj się musisz być dzielna.

Po wypowiedzeniu ostatniego słowa podniosłam się i przeszłam obok mężczyzny. Nie obejrzałam się do tyłu ponieważ wiedziałam, że jak jeszcze raz ją zobaczę mogę nie dać rady.
Weszłam po schodach  mężczyzna złapał mnie za ramię, po czym wyprowadził mnie przed dom. Moim oczom ukazała się długa lina przywiązana do drzewa, a na jej końcu pętla. Chyba wszyscy zebrali się obok drzewa, ale to dobrze Ashley będzie łatwiej uciec. Zaczęłam iść pomału do drzewa. Przypomniałam sobie wszystkie szczęśliwe chwilę z Ashey i rodzicami. Po moim policzku spłynęłam łza. Nie chciałam już o tym myśleć ale przypomniałam sobie Justina. Nasze pierwsze spotkanie.

W oddali zauważyłam trzech chłopaków, którzy szli tak, że zastawiali cały chodnik.

- Z drogi ! - krzyknęłam, kiedy byłam blisko nich.

Oni chyba mnie nie usłyszeli, więc rozepchałam ich i mogłam biec dalej.

- Ej! - usłyszałam za sobą

(...)

- Co ty robisz ?! Zabijesz się !

Mam nadzieję że nie usłyszeli go tamci mężczyźni.

- Złaź  stamtąd - nadal krzyczał ten sam chłopak.

Nie słuchając go dłużej skoczyłam na rynnę. Szybko i mocno się jej chwyciłam i zesunęłam na dół. Kiedy dotknęłam ziemi odetchnęłam z ulgą że mi się udało. Chciałam już biegnąć do swojego hotelu i planować jak odbić Ashley,  kiedy poczułam rękę na moim ramieniu. Szybko się odwróciłam i zobaczyłam tych trzech chłopaków. Wszyscy byli umięśnieni i wysocy. Jeden z nich miał brązowe włosy, a tamci dwaj blond.  Jeden  miał oczy koloru szaro-niebieskiego, drugi brązowe przypominające mleczną czekoladę a trzeci ciemne brązowe.

- Wiesz,że mogłaś się zabić - powiedział blondyn o mlecznych oczach.

- Teraz to mnie nie za bardzo obchodzi jak nie zauważyłeś mam inne problemy - odpowiedziałam mu i miałam zamiar odwrócić się ale powstrzymywał mnie ręką.

- Nie obchodzi cię twoje życie ? - zapytał się brunetów

- Gdybyś wiedział przez co teraz przechodzę zrozumiał byś mnie.

- Dobra ale przed kim uciekałaś?

-Nie twoja sprawa.

- Chcę ci pomóc. - powiedział to z szczerością w głosie ale żeby się upewnić spojrzałam mu jeszcze w oczy a biła z nich taka intensywność że mu uwierzyłam.

Jego zapewnienie, że mi pomoże chociaż mnie nie znał

- Dobra ale przed kim uciekałaś ?

- Nie twoja sprawa .

-Chcę ci pomóc - powiedział to z szczerością w głosie, ale żeby się upewnić spojrzałam mu jeszcze w oczy, a biła z nich taka intensywność,że mu uwierzyłam



Nasza pierwszą randkę.

Moim oczom ukazała się piękna polana z kwiatami. Trochę dalej było nieduże jeziorko, po prawej huśtawka przymocowana do gałęzi. Ten widok był tak piękny, że zaparło mi dech w piersiach. Popatrzyłam na Justina i zauważyłam, że on patrzy się na mnie z lekkim uśmiechem

- Jak znalazłeś to miejsce  ? - zapytałam

- Kiedyś pokłóciłem się z chłopakami i pojechałem do lasu. Przeszedłem jak mi się wydawało cały las i kiedy wracałem zobaczyłem to miejsce. Bardzo mi się spodobało więc przy każdej wolnej chwili przyjeżdżałem tutaj. Nikogo tutaj nie przyprowadzałem.




Kiedy Justin po raz pierwszy powiedział, że mnie kocha 

Nie mogłam w to uwierzyć. Podbiegłam do Justina  i go pocałowałam. Był zaskoczony, ale po chwili odwzajemnił pocałunek. Kiedy zorientowałam się co zrobiłam szybko się odsunęłam. Rumieńce wkradły się na moją twarz.

- Przepraszam to przez te wszystkie emocje. Ja nie ja - Jąkałam się nie wiedząc co powiedzieć. Chłopak uciszył mnie pocałunkiem. Był on delikatny i słodki. Po chwili odsunął się i popatrzył mi się w oczy.

- Kocham cię. 

Kiedy to usłyszałam nie mogłam uwierzyć. On mnie kocha.Nigdy nikt mi tego nie powiedział, no może oprócz rodziców, ale to się nie liczy. Nie wiedziałam co mu odpowiedzieć. Na pewno coś do niego czuję, ale czy go kochałam?



Kiedy powiedziałam mu, że go kocham 

- Czemu się mi tak przyglądasz ? - zapytałam lekko zmieszana,

- Jesteś piękna - odpowiedział na co ja się zarumieniłam.

- Nie mów tak - powiedziałam spuszczając głowę na dół. 

- Czemu ? - zapytał się podnosząc palcem wskazującym mój podbródek żebym mogła na niego popatrzeć. . - Jesteś piękna, mądra, masz poczucie humoru. Jesteś wszystkim tym co chłopak chciałby mieć.

- Nie prawda - powiedziałam - nie masz tego na myśli

- Jess już ci mówiłem, że cię kocham. Myślisz że okłamał bym ważną osobę w moim życiu ? 

- Chyba nie - zerknęła am bok. Uświadomiłam sobie w końcu jedną bardzo ważną rzecz i spojrzałam na chłopaka. - Też cię kocham

Justin szeroko otworzył oczy. Po chwili na jego ustach wkradł się wesoły uśmiech, przybliżył twarz do mnie i pocałował mnie namiętnie. Czułam się w tej chwili naprawdę szczęśliwa. Chłopak położył dłonie na mojej talii a ja zarzuciłam mu ręce na szyj. Mogło by to trwać całą wieczność ale niestety przerwała nam to taksówka. 



Oraz moment, kiedy go ostatni raz widziałam :


- Będą gotowi o 18- powiedział mi
- Jak to o 18 ? Przecież to jest już za późno !! - zaprzeczyłam.
- Nic na to nie poradzimy.Musimy poczekać
- Nie ! nie wiem jak wy ale ja  idę do niej - powiedziałam i ruszyłam do drzwi ale Justin zastawił mi drzwi i chwycił za ramiona.
- Jessica rozumiem że się denerwujesz ale nie pozwolę ci iść sama bo cię zabiją i nic z twojej próby ratowniczej nie wyjdzie. Musimy się uspokoić i czekać do tej 18.
-Dobra - powiedziałam.
Justin uśmiechnął się i pocałował mnie w czoło
- Idziesz ze mną na dół do chłopaków jeszcze wszystko obgadać ? - zapytał się.
- Nie dzięki zostanę tutaj i odpocznę - odpowiedziałam
- Dobrze - powiedział to po czym złączył swoje usta z moimi. Pocałunek był spokojny i słodki. Po chwili Justin odsunął się i wyszedł z pokoju.



Na to ostatnie wspomnienie z moich oczu zaczęły wylatywać szybko łzy. Nie chciałam przy nich płakać, ale nie potrafiłam. Pochyliłam głowę na dół i próbowałam się uspokoić. Kiedy doszliśmy do liny uspokoiłam się i wytarłam oczy ręką. Podniosłam głowę do góry i zobaczyłam jak wszyscy się we mnie wpatrują. Część ludzi miała kamienną twarz, a część się uśmiechała. Nie wiedziałam co ich tak bawi. Czy to, że zaraz umrę było takie zabawne ? Jakiś mężczyzna podstawił mi krzesło, a drugi podniósł mnie tak, że mogłam na nim stanąć. Chłopak przez którego tu się znalazłam wziął linę i owinął ją wokół mojej szyi. Spuściłam głowę w dół, żeby na nich nie patrzyć

- I widzisz kochanie gdybyś tutaj nie przyszła, nie skończyła byś tak. Jakieś ostatnie słowa ?

- Kocham cię Justin - powiedziała i podniosłam głowę do góry. Wtedy zobaczyłam jak Justin razem
z Ryanem i Jamesem  oraz innymi mężczyznami biegną w naszą stronę. Mogłam zobaczyć w twarzy Justina, że był przerażony, ale jednocześnie wściekły. Usłyszała jak ktoś w coś kopie, a następnie nie miałam gruntu pod nogami i lina zacisnęła się w koło mojej szyj. Próbowałam ją rozluźnić, ale nic z tego nie wyszło . To już koniec.

********
Oto przedostatni rozdział mojego pierwszego opowiadania ;'). Jeszcze jeden, epilog i koniec tej historii nie wieżę, że to tak szybko minęło.

Rozdział nie jest sprawdzony 

Zapraszam również na mojego nowego bloga (Również o Justinie ;D ). ----> I won't let you hurt 


1 komentarz: