poniedziałek, 9 marca 2015

Rozdział 17

Justin

Podjechaliśmy pod dom tych skurwieli. Wyszedłem z samochodu po czym zacząłem iść w stronę ogrodzenia.

- Justin ! - zawołał mnie Max - Co ty robisz? Zatrzymaj się !

Niechętnie go posłuchałem i odwróciłem się w jego stronę.

- Co ?!

- Zaczekaj na resztę sam nic nie zdziałasz !

- Max już dużo czasu minęło ! Jest 7 rano ! Jessica jest tu ok 15 godzin ! Mogli już jej coś zrobić !

- Rozumiem cię ale musisz się uspokoić.

Podszedł do mnie i położył rękę na ramieniu. Jemu to łatwo powiedzieć uspokój się. To nie jego dziewczyna siedzi po drugiej stronie muru i może być już martwa. Po dwóch minutach chłopaki już się przygotowali i mogliśmy w końcu iść. Podeszliśmy do muru.

- Dobra to teraz jak tam się dostaniemy ? - Zapytał się James.

- No chyba przez mur najlepiej.

- No co ty zauważą nas !

Oddaliłem się od nich i wydałem pod bramę stanąłem obok. Sprawdziłem czy nie ma żadnej kamery po czym podszedłem do furtki i nacisnąłem klamkę, furtka się otworzyła.

- Ej chłopaki co powiecie na normalne wejście ? - zapytałem się ich.

Odwrócili się w moim kierunku, a kiedy zauważyli, że otworzyłem furtkę podeszli do mnie.

- Dobra robota chłopie - poklepał mnie Max.

- No to wchodzimy - powiedziałem i wszedłem pierwszy na ich posesję.

To co tam zobaczyłem zamurowało mnie. Jessica stała na krześle, a wokół szyj miała przewieszony sznur. Zacząłem do niej biec, ale w tym momencie Tom kopnął krzesło, a sznur na szyj Jessici zacisnął się. Wyciągnąłem broń zza paska i szczeniłem mu w nogę. Podbiegłem do Jessici i podniosłem ją do góry, żeby sznur nie zaciskał się mocniej wokół jej szyj. Chłopaki zaczęli się przyjaciółmi Toma. Udało mi się rozwiązać sznur. Położyłem delikatnie dziewczynę na ziemi po czym chwyciłem jej dłoń. Sprawdziłem jej puls na szczęście był wyczuwalny. Uśmiechnąłem się do siebie. Usiadłem obok Jess ,a następnie wziąłem ją w ramiona. Po chwili powoli otworzyła swoje oczy.

- Justin ? To ty ? - wychrypiała cicho.

- Tak kochanie. Jesteś już bezpieczna. - powiedziałem, po czym pocałowałem ją w czoło.

- A co z Ashley ? Przyszła do was ?

- Nie.

- Co ?. Muszę ją znaleźć

Wstała niepewnie ale po chwili upadła.

- Jess jesteś za słaba. Poczekaj pójdę po ją znaleźć.

- Idę z tobą - powiedziała stanowczo.

- No dobrze- nie chciałam już się z nią kłócić.Wiedziałem, że nie mógłbym jej powstrzymać.

Pomogłem jej wstać, a następnie ruszyliśmy do domu. Podczytywałem ją żeby znowu nie upadła. Szliśmy powoli widziałem na twarzy Jessici, że najchętniej pobiegłaby, ale nie mogła. Rozejrzałem się dookoła i zauważyłem, że wszyscy przyjaciele Toma albo są zabici, albo postrzeleni.
Doszliśmy do drzwi. Otworzyłem je, a następnie weszliśmy do środka.

- Tędy -  pokazała rękom Jessica na schody do piwnicy.

Zeszliśmy tam, a następnie szliśmy korytarzem. Jessica zatrzymała się przed jednymi drzwiami po czym je otworzyła. W środku była jej zapłakana kuzynka. Kiedy nas zobaczyła, a dokładniej Jessice wstała po czym podbiegła do niej i mocno przytuliła. Jessica zachwiała się ale szybko ją złapałem.

- Jessica nic ci nie jest ? - zapytała się zaniepokojona Ashley.

- Nie przejmuj się to nic takiego.- powiedziała. Pomimo bólu który był wyrysowany na jej twarzy uśmiechnęła się szeroko po czym wystawiła jedną rękę w stronę Ashley- Choć idziemy z tond.

Dziewczyna zamiast chwycić ją za rękę stanęła obok niej i złapała ją za drugi bok. Pomału wyszliśmy z piwnica a następnie z domu.

- Co tu się stało ? - zapytała się oszołomiona Ashley na widok rzezi przed domem.

- Nie ważne nie patrzcie na to.- powiedziałem, a następnie ruszyłem w kierunku samochodu. Kiedy tam się znaleźliśmy otworzyłem tyknie drzwi po czym pomogłem Jessice wsiąść. Za nią wsiadła Ashley. Zamknąłem drzwi.

- Justin ?

Odwróciłem się i zobaczyłem Jamesa

- Tak ?

- Zabierz je z tond-  podał mi kluczyki- My za jakąś godzinę też będziemy się zbierać ale najpierw
załatwimy sprawę z Tomem.

- Pomogę wam.- powiedziałem i chciałem już ruszyć ale James mnie powstrzymał.

-Nie. Teraz jesteś potrzebny im. Damy sobie radę. Chłopak  pożałuje tego co im zrobił obcuję ci - powiedział.

- Dobra. Dzięki stary

James poszedł do innych a ja wsiadłem za kierownicę i ruszyłem do domu.

*** Dwa dni później ***


- Jesteś pewna że wszystko już zabrałaś ? - zapytałem się Jessici.

- Tak. Sprawdziłam dwa razy. - powiedziała uśmiechając się. - A ty ?

- Też, ale jesteś pewna że mam z wami jechać ?

- No pewnie. Mówiłam ci, że rozmawiałam już z rodzicami i im wszystko opowiedziałam. Nie
ucieszyli się na wieść o tym co zrobiłam ale chcą cię poznać.

- Nie rozumiem dlaczego.

- Justin jesteś mądrym chłopcem chyba nie muszę ci tego mówić ? - Kiedy nie usłyszała ode mnie odpowiedzi kontynuowała- Dobra Po pierwsze chcą poznać chłopaka, który mi pomógł. Po drugie będą chcieli ci oficjalnie podziękować.

- A co jeśli mnie nie polubią? - powiedziałem na co dziewczyna się zaśmiała.

- To będziesz musiał uciekać bo mój tata ma w szafie wiatrówkę, a mama może cię uderzyć wałkiem do ciasta.

- Haha bardzo śmieszne.

- Justin. Nie masz się czego obawiać. Oni cię polubią. Już cię lubią. - powiedziałam i pocałowałam go.- Ale na wszelki wypadek ubierz tą kamizelkę kuloodporną.

- Jessica

- Dobra dobra- odniosłam ręce w geście poddania.

Wyszłam z pokoju zabierając walizkę i poszłam do pokoju gdzie była Ashley

- Gotowa ?

- Tak. Nie mogę uwierzyć, że wracam do domu. Myślałam, że tam zginę.

- To lepiej uwierz. Teraz nasze życie będzie takie jak dawniej.

- Nie prawda - zaprzeczyła.

- Dlaczego - zmarszczyłam brwi. Nie rozumiałam o co jej chodzi.

- Masz chłopaka, a wcześniej zarzekałaś się że nigdy  nie będziesz miała, bo są idiotami, a ty zostaniesz starą panną z kotami i wilczurem. - zaśmiała się, a ja jej zawtórowałam.

- Dobra oprócz tego szczegółu będzie takie same. - powiedziałam po czym usiadłam obok niej. - Zobaczysz.

- No to pora do domu ? - zapytała sic z szerokim uśmiechem.

- Tak. Pora do domu.

- Dom jak to pięknie brzmi.

***  Dziesięć godzin później ***

Podjechaliśmy właśnie pod mój dom. Zobaczyłam, że samochód rodziców Jess stoi prze domem. Chciałam zapłacić taksówkarzowi ale Justin uparł się, że on to zrobi, więc wysiadłam razem z Ashley z samochodu. Podeszłyśmy do bagażnika i   wyciągnęłyśmy wszystkie bagaże. Wzięłam swój za rączkę. Justin przyszedł do nas i wziął swój. Ruszyliśmy do drzwi wejściowych. Chwaciłam za klamkę i ją nacisnęłam. Otworzyłam  je szeroko żebyśmy przeszli gdy wszyscy weszliśmy do środka, a Justin zamknął drzwi. Z drzwi od salonu wyszli moi rodzice i Ashley

- Dziewczyny! - krzyknęła moja mama po czym mnie przytuliła. Zaraz po niej dołączył się tata. Zerknęłam na Ashley i widziałam, że jej rodzice też ją przytulają. Po chwili oderwaliśmy się od siebie.

- Chodźcie do salonu - powiedział mój tata po czym ruszył w tamtym kierunku.
Popatrzyłam się do tyłu i zobaczyłam Justina uśmiechniętego się  od ucha do ucha ale jednocześnie zmieszanego ponieważ nie wiedział co robić. Podeszłam do niego po czym chwyciłam za rękę i pociągnęłam w stronę salonu. Weszliśmy do niego. Wszyscy już siedzieli na kanapach.

- Mamo, tato - zwróciłam się do nich - To jest Justin. Mój chłopak - wskazałam na niego z szerokim uśmiechem.

Rodzice wstali i podeszli do niego.

- Miło cię poznać - powiedział tata i wyciągnął  w jego stronę rękę. Chłopak pewnie ją chwacił i lekko potrząsną. Mama podeszła do niego i uściskała go. Jus na początku nie wiedział co zrobić ale po chwili objął  niepewnie moją mamę. Kiedy się odsunęła widziałam, że po jej policzku spływa łza

- Dziękuję że pomogłeś Jessice. Gdyby nie ty nie wiem co by jej się stało.

- Naprawdę nie ma o czym mówić. -powiedział Justin.

- Nie. Tak jak moja żona powiedziała gdyby nie twoja pomoc mogła by zginąć, a nie wiem co bym zrobił gdyby jej zabrakło - powiedział chłopakowi tata po czym zwrócił się w moją stronę. - A ty młoda damo nie wiem co sobie myślałaś. Żeby pod pretekstem wyjazdu do Grecji pojechać do Kanady w poszukiwaniu kuzynki i nic nam nie powiedzieć ! i jeszcze udawać że nic się nie stało !

- Tato nie chciałam wam nic mówić żeby was nie zamartwiać a wiedziałam że jak bym wam powiedziała prawdę to nie puścilibyście mnie!

- Bo byśmy się nie puścili ! - powiedział tata.

- Ale nic mi się nie stało.

- Nie tylko to że mogłaś zostać powieszona na drzewie a potem nie wiadomo co by się z tobą stało !

- Ale żyję ! Czy to nie jest najważniejsze ? - zapytałam się. Zobaczyłam w oczach ttaty łzy. Przytulił mnie mocno.

- To jest najważniejsze ale nie wiem co bym zrobił gdybyś tam umarła.

- Ale nic mi się nie stało i przywiozłam ze sobą Ashley. - oderwałam się od ojca i posłałam mu uśmiech który odwzajemnił.
Zobaczyłam że rodzice Ashley wstają i idą w naszym kierunku po czym stanieli przede mną i Justinem.

- Chcieliśmy wam podziękować - zaczął tata Ash.- Gdyby nie wy nie wiem co by się stało mojej córce. Jestem wam dozgonnie wdzięczny.

- Nie wiem jak wam się odwdzięczymy- powiedziała mama Ash.

- Nie ma o czym mówić. - powiedział Jus - Cieszę się że to się tak skończyło.

- Dziękuję - powiedziała mama Ash po czym podeszła do mnie a następnie do Jusa i nas uściskała.

- Więc trzeba o tym zapomnieć i żyć dalej - powiedziałam

- Tak a więc zapraszam na kolację - powiedziała moja mama.
Chwyciłam Justina za rękę i poszliśmy do jadalni.

*****************************
Jeszcze tylko  epilog :D

Rozdział nie sprawdzony ! 

Zapraszam na mój nowy blog ( również o Justinie :D) ->  http://iwontlethurtyou.blogspot.com/

1 komentarz: