wtorek, 24 lutego 2015

Rozdział 15

 Po kilku minutach, które wydawały mi się wiekiem stanęłam przed murem z cegły i pawie identycznym domem. uśmiechnęłam się pod nosem. Nie mogłam się doczekać, aż spotkam swoją kuzynkę i będę mogła ją z tond zabrać.

(Perspektywy Justina i Jessici odbywają się w różnych godzinach )


Justin


Siedzieliśmy z chłopakami przed telewizorem.

- Nudzi mi się - powiedział James

- Mi też - odpowiedziałem

- To może pojedziemy  już do Max'a, żeby było szybciej ? - zaproponował Ryan.

- Dobry pomysł. Idę po Jessice i zaraz wychodzimy- odpowiedziałem, po czym wstałem z kanapy i poszedłem schodami na górę, a potem do pokoju. Wszedłem do niego i rozejrzałem się dookoła, ale nigdzie nie widziałem dziewczyny. Wszedłem do łazienki, ale tam też jej nie było. Wyszedłem z niej i zobaczyłem że okno jest otwarte na oścież. Podbiegłem do niego i zerknąłem w dół. Nie było Jessici ale wiedziałem, że wymknęła się i zjechała po rynnie ponieważ już raz tak zrobiła. Zbiegłem na dół do salonu.

- Jessica poszła sama odbić swoją kuzynkę. -powiedziałem wściekły. Na moje słowa rozszerzyły się im źrenice.

- Jak to ? Przecież nie byłaby tak głupia ! -  krzyknął James.

- No niestety. Ruszcie się jedziemy do Max'a trzeba przyśpieszyć plan.

Jessica

Wspięłam się na mur, po czym zeskoczyłam. Schowałam się za wysokim drzewem i wychyliłam. Zobaczyłam prawie identyczny dom do  poprzedniego. Przyjrzałam się wszystkim oknom i zobaczyłam jak jakaś dziewczyna siedzi na parapecie. Wytężyłam wzrok i rozpoznałam Ashley. Rozejrzałam się dookoła. Kiedy upewniłam się, że nikogo nie ma podbiegłam do budynku. Chwyciłam się krat przy oknie na parterze i zaczęłam wspinaczkę. Kiedy byłam już na drugim piętrze weszłam na parapet. Zajrzałam do środka i zobaczyłam, że jest puste. Na całe szczęście. Nie chciałam żeby ktoś mnie zobaczył i się przestraszył lub wiedział że tutaj jestem. Chwyciłam parapetu w którym siedziała moja kuzynka i podciągnęłam się na niego. Spojrzałam w okno i zobaczyłam zdziwioną Ashley. Nie mogła uwierzyć, że tutaj jestem. Pokazałam jej gestem dłoni, żeby otworzyła okno co po chwili uczyniłam. Wskoczyłam ostrożnie do pokoju.

- Boże Jessi - Krzyknęła Ashley i rzuciła mi się na szyję. Objęłam ją ramionami.- nie mogę uwierzyć, że tutaj jesteś !.

- Ja też nie mogę uwierzyć, że cię widzę - odsunęłam się od niej i popatrzyłam na nią od góry do dołu. Strasznie wyszczuplała, jej włosy były przetłuszczone i potargane, a makijaż rozmazany. Na rękach, nogach (była ubrana w koszulkę i krótkie spodenki) i twarzy miała siniaki. Niektóre były świeże, a niektóre już przybierały żółtą barwę.

-Nie mogę uwierzyć, że to wszystko ci się przydarzyło.- powiedziałam z łzami w oczach

- Jesscia nie płacz- przyciągnęła mnie do uścisku - Teraz jesteśmy razem i to się liczy dobra ?

Odsunęłam się od niej wytarłam twarz rękawem bluzy i pokiwałam głową.

- Choć musimy z tond uciekać - powiedziałam i pociągnęłam ją w stronę okna.

- Jess nie - powiedziała wyrywając mi się.

- Jak to nie ? Nie chcesz z tond uciec ?- zapytałam się nie dowierzając.

- Jasne, że tak. O tym marzyłam przez ostatni miesiąc, ale wiesz że mam ogromny lęk wysokości. Na samo popatrzenie z okna mdli mnie, a co dopiero z skoczeniem?

Faktycznie Ashley od zawsze miała lęk wysokości, pamiętam jak raz nakłamałam ją żebyśmy weszły na koło młyńskie. Cały czas trzymała się słupka, a jak byłyśmy na samej górze zwymiotowała mi się na moje buty.

- Wiem Ash ale to jedyne wyjście wieżę w ciebie- powiedziałam uśmiechając się do niej - dasz radę.

- No nie wiem

- Nie daj się prosić. Chcę już wyjść z tond.

- Ok - powiedziała.

Kiedy miała już podchodzić do okna usłyszałyśmy jak drzwi otwierają się i zobaczyłam dużego napakowanego mężczyznę wchodzącego do pokoju. Gdy zobaczył mnie i Ashley przy oknie szybko do nas podbiegł. Zamkną okno po czym podszedł do Ashley

- I co myślałaś głupia suko ?! że uciekniesz ? - złamał ją za włosy i przyciągnął do siebie. Podniósł rękę i uderzył ją w policzek tak, że po chwili pojawił się na nim czerwony ślad. Podbiegłam do nich i próbowałam  jakoś go zatrzymać przed wymierzeniem Ashley kolejnego ciosu, ale to ja oberwałam w brzuch. Zgięłam się pół. Usłyszałam jak jeszcze ktoś wchodzi do pokoju

- Co tu się dzieje?  - zapytał się jakiś męski głos.

- Nie wiem jak, ale tamta suka chciałam uwolnić naszą małą dziwkę. Gdybym ich nie powstrzymał pewnie by już uciekły.

- hmm. Zabierz Ashly do pokoju w piwnicy. - rozkazał

- Dobrze.

Podniosłam głowę i zobaczyłam jak ten mężczyzna, który mnie uderzył przerzucił drżące ciało Jessici przez ramię i wyszedł. Wyprostowałam się i odwróciłam w stronę drugiego mężczyzny.

- No proszę, proszę kogo my tu mamy- powiedział z złowrogim uśmieszkiem i zaczął się do mnie zbliżać - Kim jesteś ślicznotko ?

- Nie ważne - odpowiedziałam. Mężczyzna podszedł do, mnie po czym złapał za ramię.

- Oj mylisz się - ścisnął mnie mocno za ramię - Więc jak masz na imię i po co tu przylazłaś.

- Jessica- piałam nie wytrzymując c już jego ucisku na moim ramieniu. Ścisnął je jeszcze mocniej domagając się żebym kontynuowała. - Przyszłam po Ashley.

- To już się domyśliłem. Kim ona jest dla ciebie ?

- Kuzynką - wymamrotałam. Mężczyzna poluzował swój uścisk, za co podziękowałam w duchu.

- Jesteście nawet do siebie podobne. Wielka szkoda.

Popatrzyłam się na niego pytająco, bo nie rozumiałam co ma na myśli tym ostatnim zdaniem.

- Co jest wielką szkodą?

- To, że będziemy musieli cię zabić - powiedział na co mi się źrenice powiększyły. przeleciał wzrokiem po  mnie od góry do dołu. - A wielka szkoda, bo jesteś na prawdę seksowna i pewnie dobra w łóżku.

Po wypowiedzeniu ostatniego zdania chwycił mnie mocno za ramię i silom wyszliśmy z pokoju. Zeszliśmy schodami na dół, po czym weszliśmy do jakiegoś pokoju, gdzie siedziała sześciu chłopaków. Kiedy mnie zobaczyli obczaili mnie wzrokiem, a potem popatrzyli na chłopak, który mnie trzymał.

- Chłopaki mamy niezapodawanego gościa - powiedział to z uśmiechem na twarzy. Wszyscy się
uśmiechnęli, a mi zrobiło się nie dobrze.

- To co z nią zrobimy ? - zapytał się jeden z nich

- Nie mamy wyboru. - westchnął - zabijemy ją

Próbowałam mu się wyszarpać z uścisku, ale mi to się nie udało.

- Zostaw mnie !

- Zamknij się ! - krzykną po czym uderzył mnie rękom w twarz.

Jeden z mężczyzn, którzy siedzieli na kanapie stanął i wyciągnął pistolet. Znieruchomiałam.

- Co ty robisz ? - zapytał się mężczyzna który mnie trzymał.- Dopiero co zmienialiśmy dywan po ostatnim.

- To co robimy ?

- Powiesimy ją jutro na tym drzewie co jest przed domem.

- Co ?

************
Jeju planowałam coś innego, ale ta głupia historia której się uczę chyba wyprała mi mózg xd
Mam nadzieję że wam ten rozdział się spodobał.
Kolejny jest o wiele dłuższy !!!
Zbliżamy się już do końca tej historii zostało jeszcze około dwa, trzy rozdziały ;D

6 komentarzy: