piątek, 16 stycznia 2015

Rozdział 9

Jessica


Zobaczyłam przed sobą uśmiechającą się do mnie Ashley. Nie mogłam uwierzyć własnym oczom, że stała przede mną cała i zdrowa. Chciałam do niej podbiec i przytulić, ale kiedy biegłam wcale się do niej nie przybliżałam . Nie wiem dlaczego. Po chwili uśmiech na twarzy Ash zmienił się w wyraz bólu i wstrętu.

- Obiecałaś, że mi pomożesz.  Czemu tego nie zrobiłaś ? - zapytała się.

Nie wiedziałam o co jej chodzi, przecież stała przede mną. Zauważyłam nagle za nią jakiegoś mężczyznę, który trzymał w dłoni opaskę i nuż. Był coraz bliżej jej.

- Ashley uważaj jakiś mężczyzna do ciebie idzie i ma nuż !

Próbowałam ją ostrze,c ale niestety chyba mnie nie słyszała. Mężczyzna staną za nią i zawiązał jej na oczy czarną opaskę.

- No to się teraz zabawimy suko. -powiedział do jej ucha, ale ja to też usłyszałam.

Zaczął składać jej pocałunki po szyi i schodził coraz niżej. Rękę w której  trzymał nuż przybliżył do jej szyi i przeciął ją tak, że zaczęła spływać po niej krew.

- Odpierdol się od niej ! - krzyczałam do niego, ale mnie nie słuchał.

Patrzyłam jak podcina Ashley gardło, ale nic nie mogłam zrobić.

- Nie nie błagam !!


Justin 


Siedziałem z chłopakami na kanapie i z nudów włączyliśmy sobie Xbox. Włączyliśmy fifę  a następnie zaczęliśmy grać. Pierwszą rundę grałem z Ryanem. Wygrałem. Drugą z Jamesem. Też wygrałem. Cóż, zawsze z nimi wygrałem, więc to nie nowość. Chłopaki zaczęli grać o drugie miejsce między sobą. Po pierwszej połowie było 0:0. Zaczęli grać drugą połowę, kiedy usłyszeliśmy jakieś krzyki z góry.

- Odpierdol się od niej !

Rozpoznałbym ten głos wszędzie. Od razu zerwałem się z kanapy i pobiegłem na górę do naszego pokoju. Wszedłem do niego i zauważyłem jak Jessica szarpie się na łóżku, płaczę i co chwile krzyczy. Chłopaki stanęli za mną, odwróciłem się do nich i bezgłośni powiedziałem, że załatwię to sam.

- Nie,nie błagam !! - Jess dalej krzyczała.

Cicho do niej podszedłem i usiadłem obok niej ,po czym  delikatnie nią potrząsłem uważając jednocześnie żeby ręką przez przypadek nie wybiła mi oka.

- Jess, obudź się. Jessica - mówiłem do niej.

Po kilku próbach otworzyła oczy i gwałtownie usiadła na łóżku. Rozejrzała się dookoła, a kiedy zauważyła mnie od razu się do mnie przytuliła. Była cała spocona, ale nie przeszkadzało mi to. Wtuliła się w moją klatę a ja mocno ją objąłem, a po chwili zaczęła szlochać.

- Jess uspokój się już wszystko dobrze. To był tylko zły sen. - wyszeptałem jej w włosy.

- Wiem, ale to było okropne Jus.- załkała.

- Ciii już dobrze.

Po kilku minutach uspokoiła się.

- Chcesz mi opowiedzieć co ci się śniło ?- zapytałem.

- Śniła mi się Ash. Na początku była szczęśliwa i chciałam do niej podbiec żeby ją uściskać, ale nie mogłam. Potem spochmurniała i zapytała się mnie czemu jej nie pomogłam. Kiedy za nią zauważyłam jakiegoś faceta próbowałam ją ostrzec ale nie słyszała mnie. Justin ten facet podciął jej gardło. - potrząsnęła głowom żeby wyrzucić obrazy z głowy.

- Jess to był tylko zły sen. Nic takiego nie stało się na prawdę. Ashley na pewno żyje a my ją od nich odbijemy.- Popatrzyłem w jej oczy - Wierzysz mi ?

Przez chwile się zastanawiała.

- Tak.

- To dobrze. Teraz weź jakąś kąpiel i dla poprawienia humoru zapraszam cię na kolację.

- Justin nie wiem czy to dobry pomysł.

- Nie ma gadania za godzinę na dole - powiedziawszy to  pocałowałem ją w czoło.

- No dobra.

Uśmiechnąłem się do niej i zeszedłem na dół.


Jessica 



Wstałam z łóżka i poszłam do łazienki umyć się po moim śnie. Justin mówił, że był to tylko koszmar ale mimo tego nadal nie byłam pewna. No może nic jej się nie stało ale kto wie jak długo ?. Muszę się pośpieszyć.

Wyszłam z łazienki,  po czym podeszłam do walizki. Wyciągnęłam trzy sukienki. Nie mogłam się zdecydować. Zamknęłam oczy, zakręciłam się kilka razy dookoła i chwyciłam jedną z nich. Otworzyłam oczy. Wybrałam miętową sukienkę do kolan. Ubrałam ją i założyłam jeszcze czarne buty oraz biżuterię. Przejrzałam się w lustrze i spodobało mi się to co tam widziałam.  Zerknęłam na zegarek i zobaczyłam, że zostało mi jeszcze pięć minut. Wzięłam do ręki czarną kopertówkę i zeszłam na dół. Przy drzwiach Justin zakładał byty, ale jak mnie usłyszał odwrócił się. Na mój widok jego oczy rozszerzyły się.

- Coś nie tak ? - zapytałam się po chwili.

- Nie nic. - uśmiechną się do mnie -  Idziemy?

Otworzył przede mną drzwi przez które przeszłam a on za mną. Podeszliśmy do samochodu po czym wsiedliśmy do niego i ruszyliśmy.

- Powiesz mi dokąd jedziemy ?

Justin zerknął na mnie po czym uśmiechnął się.

- Nie to niespodzianka.

Odwrócił wzrok z powrotem na drogę.

- No proszę ! Nie nawiedzę niespodzianek ! Proszę powiedz - popatrzyłam się na niego wzrokiem typu kota ze Shreka.

- Nie ma mowy. Niespodzianka to niespodzianka. A te  oczy choć piękne na mnie nie działają kochanie.

Naburmuszyłam się i skrzyżowałam ręce na piersiach. Nie nawiedziłam niespodzianek. Zawsze musiałam się dowiedzieć co dla mnie ktoś szykuję.

- No dobrze, skoro mi nie powiesz to chodziarz potwierdź kiedy zgadnę dobrze ? - zapytałam się mając nadzieję, że się zgodzi.

Myślał nad tym przez chwilę po czym odpowiedział.

- No dobrze.

Ucieszyłam się na to i zaczęłam zastanawiać gdzie mógłby mnie zabrać na kolacje.

- Jedziemy do jakieś restauracji ?

- Nie,

- Do domu ?

- Nie.

- Na plażę ?

- Nie.

- To już nie wiem gdzie mógłbyś mnie zabrać.- uśmiechnął się  z chytrym uśmieszkiem jak mu to powiedziałam - Czekaj chwile chyba mnie nie wywozisz do jakiegoś lasu i nie zastrzelisz a po wszystkim zakopiesz gdzieś gdzie mnie nie znajdą ?  Wiedz że jeżeli to zrobisz to przysięgam, że w nocy będę cię nawiedzać i nie dam ci się w spokoju wyspać. Obiecuję

Chłopak usłyszawszy mnie zaczął się głośno śmiać. Zaczęłam się martwić, że zaraz doprowadzi do jakiegoś wypadku. Na szczęście po dłuższej chwili opanował się i zerknął na mnie.

- Nie bój się nie zabiję cię - już miałam mu coś powiedzieć ,ale mnie wyprzedził - ani nie zgwałcę czy co tam ci jeszcze przyjdzie do głowy. Chociaż muszę przyznać, że masz bogatą wyobraźnie. Jedziemy w pewne miejsce w które zawsze lubiłem jeździć,

- No dobra

Resztę drogi jechaliśmy w ciszy. Justin był skupiony na prowadzeniu,  a ja zastanawiałam się dokąd chce nas zawieźć, ale już się go nie pytałam bo i tak by mi nie odpowiedział. Po dziesięciu minutach zatrzymaliśmy się koło lasu.

- Lubiłeś jeździć do lasu? - zapytałam się zdziwiona. Odkąd pamiętam nigdy nie lubiłam chodzić po lesie.

- Mniej więcej - odpowiedział i otworzył drzwi po swojej stronie żeby wyjść. Obszedł samochód i otworzył moje drzwi. Wyszłam z niego a Justin zamknął samochód. Ruszył w stronę lasu a ja podążyłam za nim niechętnie. Wiem, że już to mówiłam ale nienawidzę lasu tak bardzo !.

Przedzierając się przez drzewa prawie bym nie upadła, ale Jus w ostatniej chwili złapał mnie i ochronił przed upadkiem po czym chwycił moją rękę splatając nasze palce i szliśmy dalej. Co jakiś czas rozglądałam się dookoła, ale nic nie widziałam.

- Daleko jeszcze ?

- Nie. Zaraz będziemy, Jeszcze tyko przejdziemy tamte krzaki - pokazał  ręką na wprost siebie.



*************

I oto kolejny rozdział :D.
Wiem, że kolejny rozdział wyszedł beznadziejnie  ale nie mogłam niczego innego wymyślić... Znowu
No to do kolejnego :*

1 komentarz: