piątek, 28 listopada 2014

Rozdział 1

Obudziły mnie promienie słońca, przedzierające się przez niezasłonięte okno. Przetarłam oczy i niechętnie usiadłam na łóżku. Uśmiechnęłam się sama do siebie na wspomnienie wczorajszego dnia, spędzonego z Ashley.
Przyjechała do mnie popołudniu z Kanady. Bardzo się ucieszyłam, ponieważ nie widziałam ją z pół roku. Co prawda rozmawiałam z nią przez  skype'a, ale to nie to samo. Cały dzień się wygłupiałyśmy i chodziłyśmy po sklepach. Z nią nigdy nie jest mi nudno.

Podniosłam się z łóżka i poszłam na dół do kuchni. Tam nikogo nie było. No tak,dzisiaj był pierwszy poniedziałek wakacji, co oznacza, że jestem sama przez pół dnia. Uśmiechnęłam się sama do siebie i zabrałam za robienie śniadania. Zjadłam je i włożyłam brudne naczynia do zmywarki.

Resztę dnia spędziłam przed telewizorem i zjadłam się czekoladowymi lodami. Około czternastej wrócili z pracy moi rodzice. Po przywitaniu poszliśmy do kuchni i zaczęliśmy robić obiad. 

Kiedy kończyliśmy do taty zadzwonił telefon. Podszedł do niego i spojrzał na wyświetlacz po czym odebrał go z uśmiechem na twarzy.

- Cześć Max. 

Max był moim wujkiem i ojcem Ashley. Bardzo go lubię. Jest zawsze taki wesoły i często żartuje.

Tata wyszedł z kuchni, a ja kończyłam rozkładać naczynia do kolacji.

- Co ?! Ale jak to możliwe ?! 

Usłyszałyśmy z mamą krzyk taty. Był on zawsze spokojny i rzadko co podnosił głos. Dlatego się zdziwiłyśmy. Nie wiem dlaczego, ale poczułam, że coś stało się złego. 
Tata wszedł do kuchni z zmartwieniem na twarzy i zarazem z złością.

- Co się stało Gorg? - zapytała się moja mama zaniepokojona

- Dzwonił Max i powiedział , że ktoś porwał wczoraj Ashley.

- Co ?! Ale jak ?! - zapytałam się taty. Nie mogłam uwierzyć w to co mówił. Przecież to niemożliwe.

- Ash wyszła z domu do swojej koleżanki. Max patrzył przez okno w kuchni jak wychodzi przez bramę. Wtedy podjechał duży czarny samochód i szybko ją wciągnęli, po czym odjechali. Nie mógł nic zrobić.

Nie mogłam uwierzyć w to co mi powiedział. Pobiegłam do przedpokoju, ubrałam szybko buty i wybiegłam z domu. Nie wiedziałam gdzie biegnę, po prostu musiałam coś zrobić żeby odreagować to co usłyszałam. Ashley była dla mnie jak siostra. Zawsze jak miałam jakiś problem to opowiadałam jej i razem zawsze znajdowałyśmy jakieś rozwiązanie. Pamiętam gdy miałam dwanaście lat i koleżanka z podstawówki mnie zaczęła wyzywać i oblała sokiem. Powiedziałam to wszystko Ash, jak do mnie tego dnia przyjechała. Następnego dnia przyparła tę dziewczynę do ściany po zakończeniu lekcji i z nią "poważnie porozmawiała". 
Nie mogłam uwierzyć, że ktoś ją porwał. Co mogli od niej chcieć ? Co ona im zrobiła ?. Niestety nie potrafiłam znaleźć odpowiedzi na te pytania. 

Biegłam chyba z dwadzieścia minut i powoli już nie mogłam. Rozejrzałam się dookoła i zobaczyłam przed sobą mały lasek. Wbiegłam tam po czym usiadłam na pieniu. Oddychałam szybko. Poczułam łzy cieknące po moich policzkach. Nie wiem ile tak siedziałam i płakałam,  ale zobaczyłam że już się ściemnia. Kiedy się podnosiłam z zamiarem wrócenia do domu, poczułam w kieszeni wibracje. Na ekranie pojawiło mi się zdjęcie Ashley. Zdezorientowana odebrałam

- Słucham ? 

- Jess, to ty ? Proszę cie pomóż mi - usłyszałam przestraszony głos Ashley.

1 komentarz: